Logo
Pogoda

18°C

  • sgps
  • e-puap
  • bip
  • Kontrast 1
  • Kontrast 2
  • Kontrast 3
  • Kontrast 4
Tłumacz

Tłumacz

STRZYŻÓW POGODA

Włodzimierz Uchwat

wydrukuj
Włodzimierz Uchwat

 Włodzimierz Uchwat od ponad 20 lat w Gliniku Zaborowskim (gmina Strzyżów) prowadzi Jeździecki Klub Sportowy. Urodził się 10 października 1953 r. we Wrocławiu. W 1953 roku wraz z rodzicami zamieszkał w Rzeszowie. Ma żonę, dwóch dorosłych synów, dwie synowe i troje wnucząt. W 1984 r. ukończył studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Rzeszowskiej. W 1982 r. założył w Gliniku Zaborowskim zakład stolarski, który funkcjonuje do dzisiaj. Od najmłodszych lat pasjonuje się jeździectwem. Wyrazem zamiłowania do koni było stworzenie w Gliniku Zaborowskim wspólnie z rodziną Jeździeckiego Klubu Sportowego „Pogórze", którego jest Prezesem. Członkowie założonego przez niego klubu, w szczególności synowie Sławomir i Robert zdobywają wysokie miejsca w zawodach w jeździectwie sportowym na szczeblu regionalnym, krajowym i międzynarodowym. Jego klub zajmuje się jeździectwem sportowym, ale także opieką nad końmi sportowymi, trenowaniem i przyuczaniem do jeździectwa, jeździectwem rekreacyjnym, produkcją na potrzeby jeździectwa. Pan Włodzimierz Uchwat wspólnie z rodziną prowadzi też stronę internetową: /www.uchwatteam.pl/, na której znaleźć można informacje dotyczące m.in.: organizacji zawodów, szkółki jeździeckiej, zgrupowań, treningów koni, a przede wszystkim ciekawą galerię zdjęć i filmów. 

„Konie - pasją mojego życia" - rozmowa z Panem Włodzimierzem Uchwatem Prezesem Jeździeckiego Klubu Sportowego „Pogórze" w Gliniku Zaborowskim

A.Z. - Skąd u Pana zainteresowanie końmi ?

W.U. - Już od dzieciństwa pasjonowałem się końmi. Pamiętam, że dziadek trzymał mnie za rękę, a ja dostawałem „trzęsawki" na ich widok. Niestety nie miałem możliwości przebywania na co dzień z końmi, gdyż mieszkałem wtedy w mieście. Myślę, że mam to w genach, jeszcze po moich przodkach. Zresztą w XIX wieku w każdej rodzinie były konie. Ponadto duża część mojej rodziny miała tradycje wojskowe.

A.Z. - Czy już jako dziecko marzył Pan o tym, aby zostać zawodowym jeźdźcem ?

W.U. - Jako młody chłopak nie odróżniałem jeszcze jazdy konnej od jeździectwa rekreacyjnego czy sportowego. Po prostu chciałem hodować konie i z nimi pracować.  Dopiero mając 20 lat, chciałem zostać jeźdźcem sportowym. Moje marzenie się spełniło w utworzonym przez nas Studenckim Klubie Jeździeckim „Zabajka" w Rzeszowie.

A.Z. - Czy Pana wyuczony zawód związany jest z końmi?

W.U. - Nie. Studiowałem Lotnictwo na Wydziale Mechanicznym Politechniki Rzeszowskiej, który ukończyłem w 1984 r. W roku 1980 zaangażowałem się w działalność polityczną, a dwa lata później zostałem zwolniony z pracy. W ciągu jednego dnia musiałem zdecydować, co chcę dalej robić. Wybór padł na stolarstwo i tak powstał Zakład Stolarski w Gliniku Zaborowskim, który funkcjonuje do dzisiaj. Początkowo robiliśmy ramy do luster, później meble stylowe - m.in. wyposażenie do Katedry Rzeszowskiej. W 1991 r. osobiście wykonałem fotel dla naszego papieża, który wówczas był w Rzeszowie. Fotel ten obecnie znajduje się w Katedrze Rzeszowskiej i jest fotelem biskupim. Od 2000 r. zajęliśmy się produkcją torów przeszkód dla jeździectwa. Obecnie jesteśmy ich głównym producentem w Polsce.

A.Z. - Kiedy zrodził się pomysł na założenie Klubu Jeździeckiego „Pogórze"?

W.U. - W 1980 r. pod wpływem przemian politycznych postanowiłem przestać udzielać się w klubie „Zabajka" i stworzyć własny klub jeździecki. Wspólnie z żoną zdecydowaliśmy o założeniu Jeździeckiego Klubu Sportowego w Gliniku Zaborowskim. W tamtym okresie można było posiadać rodzinny klub sportowy, który owszem był zarejestrowany w sądzie, ale nie musiał być zarejestrowany jako stowarzyszenie. Był to wtedy najmniejszy klub w Polsce, składający się z 4 osób: mojej żony, naszych dwóch synów i mnie. Od przełomu wieków, gdy w Polsce przestały funkcjonować rodzinne kluby sportowe, a na ich miejsce pojawiły się stowarzyszenia sportowe, nasz klub został wpisany do rejestru stowarzyszeń jako Jeździecki Klub Sportowy „Pogórze" w Gliniku Zaborowskim. Od tamtej chwili nasz klub jest otwarty dla każdego.

A.Z. - Klub to firma rodzinna. Czy każdy ma w nim przydzielone zadania do wykonania?

W.U. - Tak. Synowie z żonami mają nadzór nad stajniami, każdy swoją. Posiadają po 20 koni, którymi się opiekują lub je trenują. Moja żona czuwa nad całokształtem pod względem osobowym, a ja jeździecko - finansowym.

A.Z. - Czym na co dzień zajmuje się klub?

W.U. - Nasz klub zajmuje się jeździectwem. Poczynając od nauki jazdy konnej ludzi i koni poprzez rekreację, turystykę do wyczynowego sportu z Mistrzostwami Europy włącznie.

A.Z. - Ile obecnie zrzesza członków?

W.U. - Obecnie klub zrzesza ok. 50 członków, w tym 10 sportowców wyczynowych i 10 sportowców regionalnych. Pozostałe osoby zajmują się rekreacją, turystyką lub po prostu uczą się jeździć konno.

A.Z. Jest Pan trenerem II klasy. Co to znaczy?

W.U. - W jeździectwie klasycznym mamy zawodowe stopnie szkoleniowe. Najniżej w hierarchii znajduje się Instruktor szkolenia podstawowego. Później mamy Instruktora sportu jeździeckiego i takich osób w klubie jest 7. Następnie jest trener II klasy i w naszym klubie jest dwóch takich trenerów - mój syn Robert i ja. Ja z braku czasu zajmuję się tylko trenowaniem Uchwat Teamu, czyli moich synów i synowych. Z kolei mój syn prowadzi treningi sportowe dla pozostałych klubowiczów. Wyżej w hierarchii uprawnień trenerskich znajdują się jeszcze: trener I klasy i trener jeździectwa klasy mistrzowskiej.

A.Z. - Na co zwraca Pan największą uwagę w trakcie treningów z jeźdźcami i końmi?

W.U. - Jeździectwo sportowe polega przede wszystkim na stworzeniu pary - konia i jeźdźca. Instruktorzy sportu jeździeckiego uczą podstaw jeździectwa, w tym m.in.: jeźdźca - równowagi, odległości itp. a konia - rozumienia poleceń wydawanych przez jeźdźca. Z kolei zadaniem trenera jest wykreowanie duetu, który będzie się rozumieć w ułamku sekundy. Trzeba doprowadzić konia fizycznie i psychicznie do takiego stanu, żeby zrobił dla swojego jeźdźca wszystko, o co go ten poprosi. Jeśli uda się stworzyć zgraną parę, w której koń jest przyjacielem człowieka, rozumie wydawane przez niego polecenia oraz ma predyspozycje do danego sportu, wtedy można osiągnąć sukces. Trzeba jednak na ten sukces pracować przez kilka lat. Oczywiście zdarzają się przypadki, że nie uda się stworzyć dobranej pary, gdyż każdy zawodnik lubi konia z innym temperamentem. A im mniej jeździec umie, tym trudniej wykreować dobraną parę. Ja osobiście lubię pracę z młodymi końmi i doświadczonymi jeźdźcami.

A.Z. - Czy w swojej pracy korzysta Pan z programów trenerskich ?

W.U. - Tak. Czytam wszystkie dostępne na ten temat ksiązki. Śledzę każdy ruch w jeździectwie na świecie i w Polsce. Obecnie jest sporo nowinek na ten temat w prasie, w telewizji czy Internecie.

A.Z. - Czy ma Pan wobec tego jakiegoś mentora - mistrza, na którym się Pan wzoruje?

W.U. - Nie mam.

A.Z. - Jak wygląda Pana typowy dzień ?

W.U. - Wstaję o godzinie 6.30 i rozpoczynam pracę w stolarni. Później m.in.: dokonuję przeglądu stajen, sprawdzam, czy wszystko działa i trenuję swoich podopiecznych. W sumie w firmie spędzam 6 h, a pozostałe 8 h przeznaczam na realizację swojego hobby. Przy czym jeździectwo traktuję jako ogromną przyjemność a nie pracę. Ktoś, kto się tym nie pasjonuje, długo nie wytrzyma pracy z końmi, gdyż jest to ciężkie zajęcie. W tej pracy nie ma pojęcia „niedziela" czy „święta", trzeba po prostu iść do stajni i zrobić przy koniach to, co potrzeba. Aby te trudy wytrzymać i nie zniechęcić się bardzo szybko, trzeba mieć ogromne zamiłowanie do koni.

A.Z. - Czy zajmuje się Pan również hodowlą koni?

W.U. - Nie. Konie albo kupujemy od ich właścicieli, albo się tylko nimi opiekujemy.

A.Z. - Obecnie na terenie klubu znajduje się kilka obiektów na najwyższym jeździeckim poziomie. Może nam je Pan przybliżyć?

W.U. - Na terenie klubu znajdują się m.in.: 2 stajnie sportowe, 1 stajnia rekreacyjna, 3 stajnie na zawody, hala do ćwiczeń w razie niepogody, karuzela do treningu koni, plac z przeznaczeniem do treningu i zawodów, pastwiska i padoki oraz rekreacyjna altana. W przygotowaniu mamy jeszcze wybudowanie stajni sportowej, rozprężalni i przedłużenie placu na zawody.

A.Z. - Jakie są Pana plany, perspektywy na najbliższe lata?

W.U. - Moim celem jest stworzenie na bazie klubu,  Podkarpackiego Centrum Praktycznego Kształcenia Kadr dla jeździectwa sportowego oraz rekreacji i turystyki. W planach mamy także m.in. budowę bazy szkoleniowo - dydaktycznej, tak, by nasz klub stał się ośrodkiem nie tylko jeździeckim, ale także wychowawczo - sportowym.

A. Z. - Ma Pan ogromne doświadczenie w organizacji i prowadzeniu zawodów. Kiedy po raz pierwszy zrodziła się myśl organizacji ogólnopolskich zawodów jeździeckich w powiecie strzyżowskim?

W.U. - 3 lata temu Państwo Leśniakowie - właściciele restauracji "Bella Rosa" w Strzyżowie - wyrazili zgodę na organizację na hipodromie za restauracją Ogólnopolskich Zawodów Jeździeckich. Po raz pierwszy Zawody Ogólnopolskie w Strzyżowie zorganizowano w 2009 r. Wzięli w nich udział najlepsi zawodnicy w kraju. W bieżącym, 2010 r. odbyła się II edycja Memoriału ku czci Majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala".

A.Z. - W zawodach bardzo często biorą udział Pańscy synowie, którzy zdobywają pierwsze miejsca podczas rozgrywanych turniejów. Czy Pan z nimi na co dzień trenuje?

W.U. -  Tak. Z braku czasu zajmuję się tylko trenowaniem Uchwat Teamu, czyli moich synów i synowych. Każdy z moich podopiecznych musi codziennie pracować z dziesięcioma końmi. Na codzienny trening składa się m.in.: 1h pracy pod siodłem, 1h w karuzeli i 1h w terenie. Każdy koń musi być codziennie około 3h w ruchu.

A.Z. - Co leży u podstaw ich sukcesów w sporcie jeździeckim?

W.U. - Myślę, że praca, praca i jeszcze raz praca oraz pozytywne myślenie.

A.Z. - Czy ma Pan jakieś marzenie związane z Pana pasją?

W.U. - Chciałbym, aby Uchwat Team pojechał na Olimpiadę i zdobył 3 krążki: złoto, srebro i brąz. Ponadto marzy mi się, by moi podopieczni podczas Jeździeckiego Pucharu Narodów reprezentowali nasz kraj w czteroosobowej ekipie.

A.Z. - Czy znajduje Pan jeszcze czas na jakieś inne pasje i ulubione zajęcia?

W.U. - Nie mam czasu na inne pasje. W wolnych chwilach lubię słuchać muzyki poważnej i jazzowej.

A.Z. - Czego możemy Panu życzyć?

W.U. - Złotego medalu na Olimpiadzie, najlepszego ośrodka na świecie i realizacji wszystkich planów.

A.Z. - W imieniu naszego serwisu dziękuję za rozmowę i życzę Panu realizacji wszystkich planów i marzeń.