Logo
Pogoda

18°C

  • sgps
  • e-puap
  • bip
  • Kontrast 1
  • Kontrast 2
  • Kontrast 3
  • Kontrast 4
Tłumacz

Tłumacz

STRZYŻÓW POGODA

Łukasz Perłowski

wydrukuj
Łukasz Perłowski

Grający z numerem 12, dwudziestodziewięcioletni środkowy Asseco Resovii Rzeszów, wychowanek Wisłoka Strzyżów, Łukasz Perłowski po raz drugi z rzędu został Mistrzem Polski w piłce siatkowej. Jego drużyna pod wodzą trenera Andrzeja Kowala 20 kwietnia 2013 r. w piątym meczu finału PlusLigi pokonała gospodarzy - Zaksę Kędzierzyn - Koźle 3:1 i wywalczyła tytuł Mistrzów Polski.

Redakcja: Na początku składam najlepsze życzenia dla całej drużyny i gratuluję obrony tytułu Mistrza Polski. Jak to jest kolejny raz z rzędu być Mistrzem?

Łukasz Perłowski - Bardzo dziękuję za gratulacje. Muszę przyznać, że jest to bardzo przyjemne uczucie. Zdobywając po raz kolejny tytuł Mistrza Polski, udowodniliśmy, że to zwycięstwo z zeszłego sezonu nie było przypadkiem, a wynikiem naszej ciężkiej pracy, za którą przyszedł sukces.

Redakcja: W jednym z wywiadów powiedział Pan, że „ważne jak się kończy, a nie jak zaczyna". Jak wobec tego ocenia Pan miniony sezon?

Łukasz Perłowski - Obecny sezon wyglądał jak sinusoida, mieliśmy momenty słabszej gry, po której przychodziły mecze, które bez większych problemów wygrywaliśmy, a nasza gra była taka, jak sobie życzyliśmy. Z czasem zespół się dotarł i zaczęliśmy się lepiej rozumieć na boisku, czego dowodem jest zdobycie po raz drugi z rzędu tytułu Mistrza Polski.

Redakcja: Czy ciężko było obronić tytuł Mistrzowski?

Łukasz Perłowski - Obrona tytułu jest trudniejsza niż jego zdobycie. Przed sezonem zespoły poczyniły duże wzmocnienia, 4 miały porównywalne składy. Również nasz zespół przeszedł niemałe przemeblowanie, pojawiło się kilku nowych zawodników i potrzeba było więcej czasu, aby zespół zaczął się rozumieć. Do tego doszły urazy i trudno było trenować w pełnym składzie. To był naprawdę ciężki sezon, ale obrona tytułu utwierdziła w nas poczucie, że jesteśmy dobrym zespołem. Jest to dla nas ogromny sukces.

Redakcja: Czego zatem potrzeba, aby osiągnąć sukces w siatkówce?

Łukasz Perłowski - Składa się na to wiele elementów. Przede wszystkim trzeba mieć zgraną ekipę  i dużo szczęścia, bo ono w sporcie także odgrywa znaczną rolę. Ponadto trzeba ciężko pracować na treningach. Myślę, że to podstawa, gdyż talent to nie wszystko.

Redakcja: Zacznijmy jednak od początku. Czy w związku z tym, że byliście obrońcami Tytułu Mistrzowskiego z 2012 r. czuliście jakąś większą presję wewnętrzną wraz z rozpoczętym w październiku ubiegłego roku sezonem Plus Ligi?

Łukasz Perłowski - Gra w Asseco Resovii, w barwach której występuję już od 12 lat, zawsze była dla mnie sporym wyróżnieniem. Wraz z nowym sezonem wszyscy uważali, że skoro jesteśmy Mistrzami, to będziemy wygrywać wszystko. A to tak nie działa. Są lepsze dni, a po nich przychodzą te gorsze. Naszym zdaniem była to dobra lekcja na przyszły sezon, jak radzić sobie w takiej sytuacji, kiedy rywale są bardziej zmotywowani, żeby nam - Mistrzom utrzeć nosa. Przywykłem już do presji i oczekiwań co do naszej drużyny.

Redakcja: Asseco Resovia często uważana była za jedną z czterech potęg w Plus Lidze. Trudno temu zaprzeczyć. Zwłaszcza po tym, jak w kwietniu 2012 r. po 7 latach hegemonii zdetronizowała Skrę Bełchatów. Czy zgadza się Pan z tym?

Łukasz Perłowski - Na pewno nasz zespół jest mocną drużyną, która walczy o najwyższe cele. Przerwaliśmy wspaniałą passę Skry i teraz to my chcemy być najlepsi. Uważam, że naszą najmocniejszą stroną jest rozłożenie ciężaru gry na cały zespół oraz panująca w drużynie dobra atmosfera

Redakcja: Kto według Pana był najgroźniejszym rywalem Asseco Resovii w walce o utrzymanie Mistrzowskiego tytułu? Która z drużyn była najbardziej wymagającym przeciwnikiem?

Łukasz Perłowski - Od początku była to ZAKSA, która grała najrówniejszą siatkówkę. Nie na darmo znaleźli się w Final Four Ligi Mistrzów, wygrali Puchar Polski i zajęli 2 miejsce w lidze. Ponadto pierwsza runda play-off ze Skrą była dla nas bardzo trudna, ale dała nam dużo pewności i wiary w naszą dobrą grę.

Redakcja: W jaki sposób zawodnicy motywują się przed tak trudnymi meczami?

Łukasz Perłowski - Każdy ma swój sposób na motywacje. Ja na przykład od samego rana staram się koncentrować na meczu, nie zaprzątam sobie głowy innymi rzeczami. Poza tym zawsze przed meczem w szatni słuchamy muzyki i to nas w pewnym sensie uspokaja, a jednocześnie daje nam niezłego kopa do walki na boisku. Ogólnie w szatni panuje wesoła atmosfera, jest dużo wygłupów.

Redakcja: W tym sezonie bardzo często pojawiał się Pan na boisku. Komentatorzy sportowi chwalili zwłaszcza Pana zagrywki. Jak się Pan czuje, kiedy wszystko co sobie zaplanuje na boisku wychodzi?

Łukasz Perłowski - Faktycznie, w tym sezonie z racji urazów naszych środkowych miałem więcej szans pograć, w późniejszej zaś fazie pojawiałem się na zmianach taktycznych na zagrywce.

Redakcja: A Pan miał jakieś przerwy w grze, które wyniknęły z powodu kontuzji?

Łukasz Perłowski - Od 3 sezonów gram bez kontuzji. Wcześniej bywało gorzej. Do każdego treningu przystępuję po wykonaniu prewencji na bark i kolana, wówczas stawy są przygotowane do dużych obciążeń na treningu.

Redakcja: Nie samą Plus Ligą człowiek żyje - mieliście także w tym roku możliwość występowania w Lidze Mistrzów. Drużyna Asseco Resovii w grupie G miała groźnych rywali:  francuski Arago de Sète, dobrze znany rumuński Remat Zalău oraz włoska potęgę Bre Banca Lannutti Cuneo...

Łukasz Perłowski - Dokładnie. Mieliśmy mocną grupę, wyszliśmy z niej i dopiero włoska Macerata nas wyeliminowała. W sezonie 2009/2010 doszliśmy do półfinału, ulegając dopiero w meczu półfinałowym najlepszej drużynie na świecie - włoskiemu Trentino Volley. W tym sezonie odpadliśmy w ćwierćfinale. Nie sprostaliśmy drużynie Macerata.

Redakcja: Opowie nam Pan trochę o Lidze Mistrzów?

Łukasz Perłowski - Dużo podróżowania, ciekawe miejsca i poważne granie. Trafiają tu mistrzowie poszczególnych krajów i zwycięscy pucharów w najmocniejszych ligach. Nie wiem, co więcej mógłbym tu jeszcze powiedzieć. Nic szczególnego się nie dzieje, z wyjątkiem, że gramy za granicą. Przylatujemy, trenujemy, gramy i wracamy. Rzadko jest czas, żeby coś zobaczyć z bliska, głównie oglądamy wszystko z okien autobusu, jadąc na halę.

Redakcja: Wobec tego, w której lidze według Pana rywalizacja jest ciekawsza, wzbudzająca większe emocji?

Łukasz Perłowski - Liga Mistrzów to bardzo prestiżowe rozgrywki, ale sądzę, że nasze rozgrywki krajowe są ważniejsze. Panuje większe zainteresowanie, hale są pełne i jest więcej meczy na wysokim poziomie.

Redakcja: Doping rzeszowskich kibiców w hali na Podpromiu w Rzeszowie jest bardzo głośny. Czy tak ogromne wsparcie ze strony fanów pomaga Wam w grze czy raczej rozprasza?

Łukasz Perłowski - Mecze u siebie są zawsze szczególne. Atmosfera, panująca na trybunach, jest kapitalna, pomaga nam to w trudnych momentach.

Redakcja: Spodziewał się Pan powitania, jakie zgotowali wam kibice Asseco Resovii w nocy na rzeszowskim rynku po zwycięskim meczu?

Łukasz Perłowski - Wróciliśmy bardzo późno w nocy. Na rynku czekała na nas duża grupa kibiców, co było dla nas bardzo miłym zaskoczeniem.

Redakcja: W jaki sposób świętował Pan sukces?

Łukasz Perłowski - W niedzielę na rynku świętowaliśmy z tysiącami kibiców, a potem w domu z rodziną.

Redakcja: Komu zadedykował Pan swój medal?

Łukasz Perłowski - W tym roku poza sukcesem zawodowym mogę cieszyć się jeszcze bardziej z powodu narodzin córeczki i to Jej zadedykowałem ten medalJ

Redakcja: Proszę przyjąć moje najszczersze gratulacje z okazji narodzin dziecka.

Łukasz Perłowski - Bardzo dziękuję.

Redakcja: Czy Pan jako zdobywca Mistrzostwa Polski spotyka się ze słowami uznania w życiu codziennym, na ulicy, sklepie itp.?

Łukasz Perłowski - W naszym regionie siatkówka jest bardzo popularna. Często po tym sukcesie spotykałem się z miłymi sytuacjami, kiedy kibice podchodzili do mnie na ulicy i  gratulowali Mistrzostwa.

Redakcja: Życie zawodowego siatkarza nie jest proste i można powiedzieć, że jest to koczowniczy tryb życia. Przyzwyczaił się Pan do tego?

Łukasz Perłowski - Tak. Można do tego przywyknąć. Na początku było ciężko, ale teraz już z żoną przyzwyczailiśmy się do tego. W tym roku rozpoczynam 12 sezon w siatkówce. Wcześniej 9 w ekstraklasie, sezon w 1 lidze i 2 lidze w sumie 11 sezonów.

Redakcja: Marzenia na nadchodzący sezon?

Łukasz Perłowski - Sezon bez kontuzji. Obrona tytułu i sukces na arenie europejskiej.

Redakcja: Jak długo chciałby Pan grać zawodowo w siatkówkę?

Łukasz Perłowski - Dopóki zdrowie dopisze i będę czuł, że mogę pomóc drużynie. A co potem? To zweryfikuje życie.

Redakcja: Czego należy życzyć Panu i zespołowi na najbliższe dni i tygodnie?

Łukasz Perłowski - Myślę, że dobrej gry w następnym sezonie i obyśmy w równie dobrych nastrojach kończyli rozgrywki

Redakcja - Tego w takim razie Panu i drużynie życzymy i jeszcze raz gratulujemy.

 Rozmawiały: Agnieszka Zielińska, Karolina Jaworek
 

Łukasz Perłowski urodził się 3 kwietnia 1984 r. w Strzyżowie. Uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 2, a potem do Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Strzyżowie. W 2005 r. został stypendystą Powiatowego Funduszu Stypendialnego im. Jana Przecławczyka Dąbrowskiego przyznawanego zawodnikom osiągającym wysokie wyniki sportowe we współzawodnictwie międzynarodowym i krajowym. Studiował Zarządzanie i Inżynierię Produkcji na Politechnice Rzeszowskiej. Wychowanek Wisłoka Strzyżów, a od 2002 r. związany z drużyną Asseco Resovia Rzeszów, w której gra na pozycji środkowego w koszulce z numerem 12. Jego zasięg stojąc wynosi 267 cm, zaś z wyskoku do ataku 353 cm. W lipcu 2011 r. zmienił stan cywilny, a wybranką jego serca została Ania. Jego największe sukcesy sportowe to: powołanie do reprezentacji Polski na Ligę Światową 2007 oraz z Asseco Resovią Rzeszów Wicemistrzostwo Polski (2009), brązowy medal Mistrzostw Polski (2010, 2011) i Mistrzostwo Polski w 2012 r. i 2013 r.